Jestem na Wyspie przeszło 4 lata i przez cały ten czas tylko porównuje. Co prawda w różnym czasie są różne porównania, niemniej jednak ciągle porównuje!!!
Porównania zaczęły się jak tylko wylądowaliśmy "na lewej stronie", porównywaliśmy czystość na ulicy i życzliwość autochtonów. Jednym z pierwszych porównań było porównywanie cen w sklepach po przeliczeniu na złotówki. Potem doszły opłaty za dom, ciągle jeszcze przeliczane na złotówki. Następnie zarobki i ceny samochodów. Z biegiem czasu porównywanie cen i zarobków dla mnie, który postanowił nie wracać do Polski, przestały być zajmujące. Zwłaszcza że funt tak zdołował. Nastąpiła jakby druga faza porównań. Zacząłem porównywać warunki pracy, relacje szef-pracownik, korzystanie ze służby zdrowia, pierwszy ja rodziłem, co prawda tylko kamyczka ale lekko nie było, teraz Kasia urodzi Julkę. Porównywanie pracy urzędników, załatwiamy wszystkie sprawy z wyjątkiem NIN, nie wychodząc z domu, listownie albo telefonicznie, bądź przez internet. Wreszcie porównywanie pracy policji, dostałem pierwszy mandat. I na koniec chyba najmniej przyjemne porównywanie zachowań rodaków. Ciągle też porównuje Anglików do wcześniej poznanych mi nacji: Włochów, Niemców, Czechów, Gruzinów, Rosjan i Katalończyków.
Większość porównań wychodzi na korzyść Anglii. Niemniej jednak są gdzie nie gdzie takie zadry, takie rzeczy do których nie wiem czy się przyzwyczaję. Może dlatego myślę o emigracji na Antypody?
Moje porównywanie zmienia się z każdym rokiem, widzę więcej, rozumiem więcej. Jakby zaczynam pasować do tych puzzli.
Myślę że najważniejsze to określić plan działania, co chcemy osiągnąć, czy zostajemy, czy wracamy? Jak wracamy to za jaki czas. Wbrew pozorom określenie czy za rok, czy za 5 lat jest bardzo ważne i pomaga mniej boleśnie przeżyć emigrację. Myślę że czytanie blogów też daje pewne poparcie duchowe, są blogi pesymistyczne i optymistyczne, ale nasze osobiste obserwacje pozwolą weryfikować, wyciągnąć te prawdziwe wnioski, które pomogą iść do przodu.
Ale smutno, a wcale nie mam takiego nastroju. Nie wiem skąd taki temat?! Może to wreszcie to spowolnienie, bo w końcu wracam do normalnych godzin w pracy, teraz szefowa dorwała dwóch innych którzy robią za pięciu. Myślę że za miesiąc ktoś w końcu się przyjmie do nas i będzie luźniej!
Pozdrowienia z pochmurnej Wyspy
Michał
Tego posta napisałem 20 kwietnia 2008 roku na swoim starym blogu
OdpowiedzUsuń