środa, 10 stycznia 2018

Powrót z urlopu 3.

 
 Prom odpływał w sobotę o 22, z domu do Dover mamy jakieś 2 godzinki z haczykiem, trzeba być na pół godziny przed wypłynięciem, wyruszyliśmy około 18 (biorąc porawkę na korki). Dojechaliśmy bez większych kłopotów około 21. Julka nie chciała spać, ale też zbytnio nie marudziła. Niestety prom przypłynął z pół godzinnym opóźnieniem, tak więc „zaokrętowaliśmy” się krótko po 22. Julka była już trochę zmęczona, ale ciekawość nie pozwalała się jej zdrzemnąć. Walczyła ze snem przez półtorej godziny i dopiero na pół godziny przed dopłynięciem zasnęła.
   i tak słodko spała pół godziny
  Potem mieliśmy jakieś pięć godzin do pierwszego celu. Jechaliśmy w nocy , więc Julka spała w swoim foteliku. Kroku dzielnie dotrzymywały jej Mama i Agata, ja niestety prowadziłem i musiałem być czujny. Przez prawie całą drogę było spokojnie i bez korków, niestety do zagłębia Rhury dojechaliśmy około szóstej rano i mimo niedzieli wpadliśmy w korek. Po jakiś 12 godzinach od wyjazdu z domu „zameldowaliśmy się” u cioci Dzidzi. Mała drzemka, dobry obiadek postawiły nas na nogi, tyle że upał był niesamowity, więc posiedzieliśmy w domu, raz tylko wychodząc na mały spacer.  trochę zmęczona potuptała raz w tą, raz w tamtą
     
 Krótki odpoczynek i około 22 jedziemy do babci Tereski i dziadka Tadka.
 Droga przez Niemcy, to droga przez mękę dla samochodu! W Anglii jeździmy po autostradach nie więcej jak 120km/h (można 113). We Francji, Belgii, Holandii to 130km/h, ale w Niemczech jak jadę 140 to wszyscy mnie wyprzedzają! To gnam 160 w porywach 180 a benzynę tylko słychać jak zasyssa!!!
 Gdyby ktoś nie wiedział po jakim kraju obecnie się porusza, to „autostrada” z Olszyny do Wrocławia od razu mu przypomni co to za kraj! W drugą stronę z Wrocławia do Olszyny to prawie Europa, ale do Wrocławia: dziura na dziurze!!!
 Dojechaliśmy na jakąś 6 rano. Trochę zmęczeni, zwałszcza Julka przywitaliśmy dziadków i znów krótka drzemka.
 Pozdrowienia ze słonecznej Wyspy
 Michał

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz