No tak, ale zaczął się lipiec i czas pierwszych urlopów.
Dzięki uprzejmości a raczej ogromnej cierpliwości i wyrozumiałości Bogdana, z którym w Polsce pracowałem w jednej firmie, potrafiłem wysyłać e-maila, połączyć się na Gadu-Gadu. A dzięki chłopakom z pierwszej grupy, znaleźć tą najtańszą kartę telefoniczną i dzwonić w miarę tanio do Polski. Dzięki temu wszystkiemu wspólnie z Kasią wybraliśmy miejsce naszego urlopu. To było gdzieś w lesie, taki ośrodek campingowy, niedaleko miejscowości Międzyzdroje. Zabukowaliśmy domek z dwoma pokojami na 10 dni. Mieliśmy pojechać z naszą córeczką Agatą i wziąć jeszcze syna Maćka i Ani, Mateusza. Potem do nas mieli dojechać Maciek i Ania i nas zmienić, to znaczy dzieci zostawały. A na koniec mieli przyjechać dziadki. Czyli dzieci pełny miesiąc nad morzem!!!
Samolot zabukowałem z Luton do Katowic, bo to było najtańsze i najszybsze połączenie z Coventry do Polski. Wyobraźcie sobie, że poprosiłem Kasię o zrobienie gołąbków, a ona te gołąbki przywiozła na lotnisko w Katowicach, żebym mógł te gołąbki pałaszować jak będziemy jechać do Wrocławia!!!
Pozdrowienia ze słonecznej Wyspy
Michał
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz