Tak się zastanawiam, bo inaczej o tym myślałem w Polsce a inaczej myślę tutaj, będąc na Wyspie. Będąc
w Polsce i pracujac w różnych branżach miałem dosyć duży kontakt z
przedstawicielami różnych ras, od czarnej poprzez żółtą do czerwonej.
Byli to najczęściej dobrze wykształceni lub kształcący się ludzie.
Pamiętam miałem przyjemność poznać przewodniczącego, niepamiętam
jakiego związku, ciemnoskórych na Akademii Medycznej we Wrocławiu. I był
to naprawdę fajny gość, który potrafił obrócić w żart nie jeden przejaw
rasizmu!!! Był już doktorem i robił specjalizację. Wyobraźcie sobie, że
zgodził się grać na bębnie afrykańskim podczas gali kixboksingu, w
czasie przerw między rundami!!! Organizując imprezy z udziałem
różnych ras, mogłem dostrzec, że często dochodziło do przejawów rasizmu
i zawsze mnie to bulwersowało, że tak Polacy się odnoszą do ludzi o
innym kolorze skóry. Powody były zawsze te same: inny kolor skóry. Choć
muszę przyznać, że rasistami byli najczęściej ludzie z miernym
wykształceniem. Teraz będąc na Wyspie niekiedy sam łapie się na tym, że psioczę na "czarnych" czy na "żółtych". Na
przykład kiedy jadę w Londynie i ktoś mi zajeżdża drogę i nie jest to
taksówkarz od razu myślę "czarny" i 90% mam rację. Mój kolega mówi, że
"czarnym" to tylko brzytwę do ręki a nie kierownicę! Jak na przystanek
podjeżdża autobus to "żółci" zawsze się rozpychają, żeby pierwsi wsiąść
pomijając kolejkę. Tak na prawdę to jeżdżąc w Londynie, po tych
wąskich uliczkach, przejeżdżam przez dzielnicę zdominowaną przez rasę
"czarnych" to i trudno się dziwić, że drogę zajeżdżają mi właśnie oni,
ale tak jakoś narzekam na czrnoskórych. Nie wiem trochę się
pogubiłem. Jak miałem większą styczność z innymi rasami to nie byłem
rasistą, a teraz kiedy ta styczność jest mniejsza ( w sensie mniejsza
bezpośrednio), to czasami łapie się na lekkich objawach rasizmu. U góry taki mały przykład. Pozdrowienia ze słonecznej Wyspy Michał
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz