Tyle czytelników zyskał poród, więc pozwolę sobie o ile pamiętam napisać o porodzie w którym na świat przyszła Agata.
Było to 12 lat temu, trochę zapomniałem, ale było to na pewno w czerwcu. Gdzieś na trzy miesiące a może trochę wcześniej Kasia wylądowała w szpitalu bo ciąża była zagrożona. Nie pamiętam ile czasu spędziła w szpitalu, ale w tym samym mniej więcej czasie ja też „zaciążyłem”. Już wcześniej od 1987 roku miewałem problemy z nerkami, po prostu co parę lat „rodziłem” kamyczki. I tak się stało że w tym samym czasie moje kamyczki już były gotowe do urodzenia. Pamiętam odebrałem Kasię ze szpitala i siedzieliśmy w domu nawzajem się pielęgnując. Tak dotrwaliśmy do 5 czerwca 1996 roku. Była ciepła środowa noc ja na silnych prochach, łykałem wtedy taki lek zbliżony do narkotyku, po którym mało widziałem i miałem spowolnione ruchy. Kasia obudziła mnie około pierwszej w nocy mówiąc że to już, zerwałem się na równe nogi, no prawie gdyż prochy spowalniały moje ruchy. Kasia się umyła, najadła i oznajmiła że teraz mogę ją zawieźć. Do szpitala mieliśmy 15 min. samochodem, była trzecia nad ranem, zero samochodów, więc dojechaliśmy bezpiecznie. Doktór który nas przyjął zapytał czy to pierwsze dziecko, otrzymał odpowiedź twierdzącą i powiedział do mnie że to potrwa kilka godzin, bliżej dziesięciu. Poradził żebym wrócił do domu, bo wyglądam źle i około południa wrócił. Zostawiłem Kasię w fachowych rękach i pojechałem się zdrzemnąć. Gdzieś koło 8 rano zadzwoniła mama Kasi że mam córeczkę, śliczną, waży 3200. Około 10, to już chyba taksówką, pojawiłem się w szpitalu. Przez szybę zobaczyłem swoją córeczkę, nie wolno było wtedy dotykać noworodków. Kasia wyglądała bardzo dobrze, poród trwał dwie godziny i był w miarę łatwy.
Drugi raz Agatę zobaczyłem dopiero po dwóch tygodniach!!! I to nie dlatego że obie dziewczyny musiały zostać w szpitalu, wyszły po trzech dniach. Niestety mój „poród” był trochę dłuższy i w ten sam dzień, w którym Kasia urodziła Agatę ja wylądowałem w szpitalu.Tak to NFZ oddawał nasze zapłacone składki zdrowotne.
Jak widzicie na zdjęciach Agata wyrosła na piękną nastolatkę, Kasia urodziła następną dziewczynkę, a ja już trzy lata bez „porodu”!!!
Mam nadzieję że nie wycisnąłem zbyt wiele łez i że parę osób to przeczytało z ciekawością. Tak mi się jakoś przypomniał ten pierwszy raz.
Pozdrowienia ze słonecznej i ciepłej Wyspy
Michał
~malablond.onet.blog.pl
Było to 12 lat temu, trochę zapomniałem, ale było to na pewno w czerwcu. Gdzieś na trzy miesiące a może trochę wcześniej Kasia wylądowała w szpitalu bo ciąża była zagrożona. Nie pamiętam ile czasu spędziła w szpitalu, ale w tym samym mniej więcej czasie ja też „zaciążyłem”. Już wcześniej od 1987 roku miewałem problemy z nerkami, po prostu co parę lat „rodziłem” kamyczki. I tak się stało że w tym samym czasie moje kamyczki już były gotowe do urodzenia. Pamiętam odebrałem Kasię ze szpitala i siedzieliśmy w domu nawzajem się pielęgnując. Tak dotrwaliśmy do 5 czerwca 1996 roku. Była ciepła środowa noc ja na silnych prochach, łykałem wtedy taki lek zbliżony do narkotyku, po którym mało widziałem i miałem spowolnione ruchy. Kasia obudziła mnie około pierwszej w nocy mówiąc że to już, zerwałem się na równe nogi, no prawie gdyż prochy spowalniały moje ruchy. Kasia się umyła, najadła i oznajmiła że teraz mogę ją zawieźć. Do szpitala mieliśmy 15 min. samochodem, była trzecia nad ranem, zero samochodów, więc dojechaliśmy bezpiecznie. Doktór który nas przyjął zapytał czy to pierwsze dziecko, otrzymał odpowiedź twierdzącą i powiedział do mnie że to potrwa kilka godzin, bliżej dziesięciu. Poradził żebym wrócił do domu, bo wyglądam źle i około południa wrócił. Zostawiłem Kasię w fachowych rękach i pojechałem się zdrzemnąć. Gdzieś koło 8 rano zadzwoniła mama Kasi że mam córeczkę, śliczną, waży 3200. Około 10, to już chyba taksówką, pojawiłem się w szpitalu. Przez szybę zobaczyłem swoją córeczkę, nie wolno było wtedy dotykać noworodków. Kasia wyglądała bardzo dobrze, poród trwał dwie godziny i był w miarę łatwy.
Drugi raz Agatę zobaczyłem dopiero po dwóch tygodniach!!! I to nie dlatego że obie dziewczyny musiały zostać w szpitalu, wyszły po trzech dniach. Niestety mój „poród” był trochę dłuższy i w ten sam dzień, w którym Kasia urodziła Agatę ja wylądowałem w szpitalu.Tak to NFZ oddawał nasze zapłacone składki zdrowotne.
Jak widzicie na zdjęciach Agata wyrosła na piękną nastolatkę, Kasia urodziła następną dziewczynkę, a ja już trzy lata bez „porodu”!!!
Mam nadzieję że nie wycisnąłem zbyt wiele łez i że parę osób to przeczytało z ciekawością. Tak mi się jakoś przypomniał ten pierwszy raz.
Pozdrowienia ze słonecznej i ciepłej Wyspy
Michał
2 Komentarze
~malablond.onet.blog.pl
urocze…:)
Zgadzam sie z przedmowczynia bardzo
emocjonalny tekst:)a tak zupelnie powaznie nie chcialbym byc mezczyzna
wlasnie dlatego ze jedynie kamyki mozna urodzic:( a nie cudna dzidzie