Zaczęło się!!! Kasia wstała około pierwszej w nocy,
zaczęła się krzątać i przygotowywać, wreszcie około 3 w nocy obudziła
resztę rodziny, czyli mnie i Agatę. Pierwszy telefon do szpitala około
3:30 i rozmowa z panią, o tym jak silne są bóle, jak często, czy
regularne i decyzja pani ze szpitala że jeszcze za szybko. O piątej
drugi telefon do szpitala i porada pani żeby zrobić ciepłą kąpiel! Po
kąpieli rzeczywiście trochę zelżało ale o szóstej nad ranem trzeci
telefon i zezwolenie pani na przyjazd do szpitala. Hurra jedziemy. Do
szpitala mamy 20 min jazdy, z doświadczenia z Agatą, Kasia wie kiedy
będzie rodzić więc spokojnie jedziemy. Agatce powiedziałem, że wrócę
gdzieś około dziewiątej, albo ze zdjęciami Julki, albo zostawię Kasię
na dwie trzy godzinki i przyjedziemy z Agatką zobaczyć jej siostrzyczkę.
Kasia jakiś czas temu namawiała mnie na wspólny poród, ale jakoś nie
miałem przekonania i temat zakończony został tym, że zostaję do momentu
kiedy się już zacznie dziać i wychodzę!!!
06:30 rano jesteśmy w szpitalu. Zdziwienie moje było duże kiedy pani na dyżurce powiedziała że mamy iść schodami na pierwsze piętro!!! Jak byłem w szpitalu w Niemczech, na moje kamyczki, to ledwo przekroczyłem próg i już dwie pielęgniarki posadziły mnie na wózku i nie pozwoliły z niego zejść. Po lekko przydługim poszukiwaniu upragnionego oddziału wreszcie dotarliśmy na miejsce.
Odział, gdzie odbywały się porody to 9 pokoi, niektóre wyposażone w basen do rodzenia. Przyjęła nas położna, zaproponowała kawę lub herbatę i czekaliśmy na regularne skurcze. Gdzieś koło siódmej trzydzieści pierwsza położna zaczęła się z nami żegnać, a zaczęła swój dyżur druga. O 10-tej bóle były wystarczające i zaczął się poród. Szybko pożegnałem się z Kasią i tak jak się umawialiśmy powoli zbierałem się do domu. Zadzwoniła Agata z pytaniem czy już jest Julka i kiedy wracam? Nie wiem dlaczego położna zawołała mnie z powrotem do pokoju „tortur”. Kasia jeszcze nie urodziła i poprosiła żebym jeszcze trochę został. Już była jedenasta a Julka w najlepsze, zrelaksowana wciąż u mamy. Kasia poprosiła o środki przeciwbólowe, coś jak w Polsce dolargan. Rodzimy dalej. Piąty telefon od Agaty uświadomił mi że rodzimy już pięć godzin, zapadła decyzja: Agatę zabierają nasi znajomi do siebie. Szósta godzina porodu dolargan przestaje działać. Kasia zaczyna przypominać sobie opowiadania innych mam, jak rodziły po 10 godzin w okropnych bólach!!! Co piętnaście minut może częściej zadają dwa pytania: czy to drugie dziecko i czy przy pierwszym wszystko trwało dwie godziny??? Odpowiedź ciągle na tak! Kasia decyduje się na znieczulenie podoponowe. Niestety sala do tego zabiegu jest zajęta będzie wolna około 14:00. zmienia się trzecia położna, druga kończy zmianę. Agata jest już u znajomych, więc jakby nie musimy się martwić że jest sama. Czternasta, sala wolna do znieczulenia, żegnam się z Kasią, tak jak się umówiliśmy poczekam na zewnątrz
CDN…
Pozdrowienia ze słonecznej Wyspy
Michał
~Persona
06:30 rano jesteśmy w szpitalu. Zdziwienie moje było duże kiedy pani na dyżurce powiedziała że mamy iść schodami na pierwsze piętro!!! Jak byłem w szpitalu w Niemczech, na moje kamyczki, to ledwo przekroczyłem próg i już dwie pielęgniarki posadziły mnie na wózku i nie pozwoliły z niego zejść. Po lekko przydługim poszukiwaniu upragnionego oddziału wreszcie dotarliśmy na miejsce.
Odział, gdzie odbywały się porody to 9 pokoi, niektóre wyposażone w basen do rodzenia. Przyjęła nas położna, zaproponowała kawę lub herbatę i czekaliśmy na regularne skurcze. Gdzieś koło siódmej trzydzieści pierwsza położna zaczęła się z nami żegnać, a zaczęła swój dyżur druga. O 10-tej bóle były wystarczające i zaczął się poród. Szybko pożegnałem się z Kasią i tak jak się umawialiśmy powoli zbierałem się do domu. Zadzwoniła Agata z pytaniem czy już jest Julka i kiedy wracam? Nie wiem dlaczego położna zawołała mnie z powrotem do pokoju „tortur”. Kasia jeszcze nie urodziła i poprosiła żebym jeszcze trochę został. Już była jedenasta a Julka w najlepsze, zrelaksowana wciąż u mamy. Kasia poprosiła o środki przeciwbólowe, coś jak w Polsce dolargan. Rodzimy dalej. Piąty telefon od Agaty uświadomił mi że rodzimy już pięć godzin, zapadła decyzja: Agatę zabierają nasi znajomi do siebie. Szósta godzina porodu dolargan przestaje działać. Kasia zaczyna przypominać sobie opowiadania innych mam, jak rodziły po 10 godzin w okropnych bólach!!! Co piętnaście minut może częściej zadają dwa pytania: czy to drugie dziecko i czy przy pierwszym wszystko trwało dwie godziny??? Odpowiedź ciągle na tak! Kasia decyduje się na znieczulenie podoponowe. Niestety sala do tego zabiegu jest zajęta będzie wolna około 14:00. zmienia się trzecia położna, druga kończy zmianę. Agata jest już u znajomych, więc jakby nie musimy się martwić że jest sama. Czternasta, sala wolna do znieczulenia, żegnam się z Kasią, tak jak się umówiliśmy poczekam na zewnątrz
CDN…
Pozdrowienia ze słonecznej Wyspy
Michał
1 Komentarz
~Persona
Nie rozumiem zupelnie jak mezczyzna w
zaawansowanym wieku (sadzac po zdjeciu ) moze sie tak niepowaznie
wykrecac od uczestnictwa w porodzie swojego dziecka???