Szpital: krótko przed
świętami miałem 5 dni wolnego i wtedy właśnie dopadła mnie jakaś
namiastka grypy. W zasadzie całe pięć dni przeleżałem w łóżku. Zaraz
potem Agata złapała wirusa, następnie próbowała Kasia, ale ona nie ma
prawa chorować więc szybko zdusiła zarazę!!! Nawet jak przyjechał Kasi
tato też na drugi dzień wylądował w łóżku. Istny szpital.
Gdy przeczytamy uważnie ile to nas tu chorowało, to prawie wszyscy, no właśnie „prawie”!!! Julka jako jedyna nie złapała wirusa!
Po
szpitalu Kasia miała na głowie święta i sanatorium. Oczywiście
pomagaliśmy ile było w nas siły, a że nie było dużo, to miała urwanie
parasola (Kasia).
Kaczka dziwaczka: Na te święta Kasia chciała
przygotować indyka, ale że za dobrze zapamiętaliśmy jakie kłopoty miał
Jaś Fasola z indorem, to wybór padł na kaczkę. No właśnie taką
dziwaczkę, to znaczy jak ją (tą kaczkę) kupiłem to nie wiedziałem , że
to właśnie ta dziwaczka. Tak jak wyżej już pisałem pomagaliśmy Kasi w
przygotowaniu świąt. Zadaniem moim było umyć kaczkę i natrzeć tym co
miałem przygotowane. Umyłem ptaszysko pięknie, pięknie też natarłem czym
trzeba i oddałem w ręce Kasi. I tak nasza kaczka świąteczna, wylądowała
w piekarniku. Po jakimś czasie nasza dziwaczka zaczęła pęcznieć, choć
robiona była bez nadzienia. Po dokładniejszym przyjrzeniu się można było
zauważyć biały obiekt, wyłaniający się nieśmiało z miejsca gdzie kaczka
miała brzuch!!! Komisyjnie wyjęliśmy kaczuszkę z piekarnika i w samą
porę, bo kto wie?! Okazało się że nie zajrzałem ptaszkowi do brzuszka, a
tam w plastikowym woreczku nasz drób miał swoje podroby. Ale by było
jakby to strzeliło jak u Jasia Fasoli. Dzięki szybkiej i zdecydowanej
operacji dziwaczka wróciła do piekarnika i została zjedzona na
świąteczny obiad.
O reszcie napiszę jutro, bo dzisiaj prawie zrobiło się jutro!
Pozdrowienia ze słonecznej i prawie ciepłej Wyspy
Michał
a tu dwie gwiazdy wybierają się na bal sylwestrowy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz