Ale nudzę! Postanowiłem jednak napisać do końca jak było.
Do tej pory wszystko jakby zgodnie z planem, powolutku odwiedzaliśmy następnych do odwiedzania. Niestety, Agata zapoczątkowała problemy! Zaczęła mieć bóle brzucha i lekko wymiotowała. Do znajomych w Sułowie pojechaliśmy więc bez Agaty.
Sułów, to takie miasteczko w którym co roku byliśmy na festynie sportowym z Wrocławskiego M.P.K. Wspaniałe czasy i dużo wspomnień, przede wszystkim dla Agaty, która od pierwszego roku życia przez cztery lata była na tych imprezach.
Po powrocie z Sułowa, gdzie z Wrocławia jest około 40 min. drogi jak nie ma korków, tyle że korki są chyba zawsze i o każdej porze. Czyli podróż taka trwa od 1,5 do 2,5 godziny. Tak więc wieczorem Kasia zgłosiła „posiadanie” gorączki. Robiło się bardzo nie ciekawie, gdyż doszły jeszcze wieści (nie z Wyspy) z Miłoszyc od Cioci Ani i wójka Maćka, że kuzyni Mateusz i Olek też mają problemy z brzuchem. Normalnie kataklizm jakiś! Na drugi dzień, rano ujrzeliśmy Julkę w odmiennych kolorach.
takie czerwone plamy, tylko na buzi!
Postanowiliśmy pojechać na ostry dyżur. Trafiliśmy na ulicę Kamieńskiego do szpitala, który lada dzień będzie obchodził 25 lecie powstania. 24 lata temu leżałem ja w tym szpitalu. Pani doktor zadecydowała: Jula musi zostać w szpitalu na obserwacji i zrobieniu parę badań. Szpital jak już pisałem w miarę nowy sale na trzy łóżka ( 25 lat temu to była sensacja) Przed wyjazdem wyrobiliśmy takie specjalne karty medyczne na zjednoczoną Europę, więc pobyt był na koszt Brytyjskiego NHS-u. Kasia została z Julą a ja pojechałem do Agaty. Na szczęście u Agaty objawy choroby powoli zanikały, tak że jeden problem z głowy.
Dwie fotki ze szpitala:
Następnego dnia kiedy Jula wyglądała już dobrze (podano jej kortyzon) a lekarze jeszcze nie wiedzieli dlaczego wcześniej tak wyglądała, postanowiliśmy wypisać ją ze szpitala i wracać do domu.
Jak Agata miała dwa latka to też miała taką przygodę. Zjadła coś niedobrego i miała biegunkę i wymiotowała, dostaliśmy skierowanie do szpitala, ale postanowiliśmy po konsultacji z doktorką wywieźć Agatę na „łono natury” właśnie do Sułowa. I przeszło jak ręką odjął.
Żeby nie gnać 1500km bez postoju zatrzymaliśmy się po 8 godzinach u cioci Joli w Essen
C.D.N
Pozdrowienia z zachmurzonej Wyspy
Michał
Do tej pory wszystko jakby zgodnie z planem, powolutku odwiedzaliśmy następnych do odwiedzania. Niestety, Agata zapoczątkowała problemy! Zaczęła mieć bóle brzucha i lekko wymiotowała. Do znajomych w Sułowie pojechaliśmy więc bez Agaty.
Sułów, to takie miasteczko w którym co roku byliśmy na festynie sportowym z Wrocławskiego M.P.K. Wspaniałe czasy i dużo wspomnień, przede wszystkim dla Agaty, która od pierwszego roku życia przez cztery lata była na tych imprezach.
Po powrocie z Sułowa, gdzie z Wrocławia jest około 40 min. drogi jak nie ma korków, tyle że korki są chyba zawsze i o każdej porze. Czyli podróż taka trwa od 1,5 do 2,5 godziny. Tak więc wieczorem Kasia zgłosiła „posiadanie” gorączki. Robiło się bardzo nie ciekawie, gdyż doszły jeszcze wieści (nie z Wyspy) z Miłoszyc od Cioci Ani i wójka Maćka, że kuzyni Mateusz i Olek też mają problemy z brzuchem. Normalnie kataklizm jakiś! Na drugi dzień, rano ujrzeliśmy Julkę w odmiennych kolorach.
takie czerwone plamy, tylko na buzi!
Postanowiliśmy pojechać na ostry dyżur. Trafiliśmy na ulicę Kamieńskiego do szpitala, który lada dzień będzie obchodził 25 lecie powstania. 24 lata temu leżałem ja w tym szpitalu. Pani doktor zadecydowała: Jula musi zostać w szpitalu na obserwacji i zrobieniu parę badań. Szpital jak już pisałem w miarę nowy sale na trzy łóżka ( 25 lat temu to była sensacja) Przed wyjazdem wyrobiliśmy takie specjalne karty medyczne na zjednoczoną Europę, więc pobyt był na koszt Brytyjskiego NHS-u. Kasia została z Julą a ja pojechałem do Agaty. Na szczęście u Agaty objawy choroby powoli zanikały, tak że jeden problem z głowy.
Dwie fotki ze szpitala:
Następnego dnia kiedy Jula wyglądała już dobrze (podano jej kortyzon) a lekarze jeszcze nie wiedzieli dlaczego wcześniej tak wyglądała, postanowiliśmy wypisać ją ze szpitala i wracać do domu.
Jak Agata miała dwa latka to też miała taką przygodę. Zjadła coś niedobrego i miała biegunkę i wymiotowała, dostaliśmy skierowanie do szpitala, ale postanowiliśmy po konsultacji z doktorką wywieźć Agatę na „łono natury” właśnie do Sułowa. I przeszło jak ręką odjął.
Żeby nie gnać 1500km bez postoju zatrzymaliśmy się po 8 godzinach u cioci Joli w Essen
C.D.N
Pozdrowienia z zachmurzonej Wyspy
Michał
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz