W Coventry zaczęliśmy od …………SZKOLENIA
BHP!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Tak jak w Birmingham, tak i tutaj najważniejsze
było BHP. Dopiero po jakiś 2 dniach zaczęliśmy trochę jeździć z „naszym
opiekunem” nazywał się Alex. Wtedy wydawał mi się bardzo przyzwoitym
facetem, po około pół roku zmieniłem zdanie. Alex był oddelegowanym
kierowcą do zaopiekowania się przybyłymi z Polski kierowcami. Zadaniem
Alexa było pokazanie zajezdni, wyznaczanie trybu nauczania linii
autobusowych, zadbania o nasze umundurowanie. W praktyce wyglądało to
tak, że ze wszystkim chodziliśmy do niego. Linii do nauczenia było około
80!!!!
Artur jeden z „bliźniaków” dostał okulary i zaliczył jazdę, było nas 5. Mareczek nie zaliczył drugiej jazdy, ale powiedział że go oszukali, bo on świetnie sobie radzi. I będzie się odwoływał.
Zaczęliśmy naukę tras. Nauka polegała na tym, że wsiadaliśmy do autobusu powiedzmy nr 19 i jechaliśmy w tą i z powrotem, pisząc na kartce na którym rondzie lub skrzyżowaniu trzeba skręcić, albo pojechać prosto. Ale nie było to takie proste, choćby z takiej przyczyny. Kierowca, nazwijmy go Ben jadąc linią 19 na skrzyżowaniu z czerwonym domkiem skręcał w prawo, następnie na rondzie 3 zjazd, następne rondo 2 zjazd i na drugim skrzyżowaniu w lewo. A kierowca, nazwijmy go Ali na tej samej trasie 19 na skrzyżowaniu z czerwonym domkiem jechał prosto, następnie na rondzie 3 zjazd i na drugim rondzie 3 zjazd. Obydwoje dojeżdżali do pewnych przystanków, ale różnymi trasami!!!!
W ciągu jednego dnia jeździliśmy tak około 8 do 10 godzin i mieliśmy do zapisania od 2 do 4 linii. Potem wybuchł skandal z kierowcami z grupy czwartej, my byliśmy grupa piąta. Grupy były przydzielane w kolejności przybycia do zajezdni w Coventry.
Pozdrowienia z zimnej Wyspy
Michał
~moonfairy
Artur jeden z „bliźniaków” dostał okulary i zaliczył jazdę, było nas 5. Mareczek nie zaliczył drugiej jazdy, ale powiedział że go oszukali, bo on świetnie sobie radzi. I będzie się odwoływał.
Zaczęliśmy naukę tras. Nauka polegała na tym, że wsiadaliśmy do autobusu powiedzmy nr 19 i jechaliśmy w tą i z powrotem, pisząc na kartce na którym rondzie lub skrzyżowaniu trzeba skręcić, albo pojechać prosto. Ale nie było to takie proste, choćby z takiej przyczyny. Kierowca, nazwijmy go Ben jadąc linią 19 na skrzyżowaniu z czerwonym domkiem skręcał w prawo, następnie na rondzie 3 zjazd, następne rondo 2 zjazd i na drugim skrzyżowaniu w lewo. A kierowca, nazwijmy go Ali na tej samej trasie 19 na skrzyżowaniu z czerwonym domkiem jechał prosto, następnie na rondzie 3 zjazd i na drugim rondzie 3 zjazd. Obydwoje dojeżdżali do pewnych przystanków, ale różnymi trasami!!!!
W ciągu jednego dnia jeździliśmy tak około 8 do 10 godzin i mieliśmy do zapisania od 2 do 4 linii. Potem wybuchł skandal z kierowcami z grupy czwartej, my byliśmy grupa piąta. Grupy były przydzielane w kolejności przybycia do zajezdni w Coventry.
Pozdrowienia z zimnej Wyspy
Michał
6 Komentarze
~moonfairy
Strasznie jestem ciekawa, co to był za skandal
-
Na wyjaśnienie musisz zaczekać do 11 odcinka. Pozdrawiam serdecznie i gratuluję 100 komentarza, a co za tym idzie wygrania pierwszej nagrody w konkursie!!!
WOW! A jaka to nagroda?
No tak najpierw miało być tydzień w
Orlando, ale USA nie zniosły wiz więc odpadło. Potem miała być wyprawa
do Tybetu, bo Chińczyki dają wizę od ręki, ale zamknęli Tybet czyli też
odpadło. Musimy wymyślić coś innego, to może potrwać. Mam nadzieję, że
nie do 200 komentarza. Może coś zasugerujesz? Może jakiś przejazd
darmowy na trasie Cambridge-London? Wstęp gratis do British Museum,
he,he. Pozdrawiamy laureatkę, naszego wiernego mam nadzieję czytelnika
(czytelniczkę).
Owszem, mam zamiar Was odwiedzać i to często I liczę na codzienne i długie notki Co do nagrody, przejazd darmowy autobusem byłby super! Ale za daleko mieszkamy od siebie, niestety
W Londynie byłam przez 5 dni, włóczyliśmy się po ścisłym centrum i
byliśmy w tych różnych miejscach, w których turyści powinni się pojawić,
hehe. Podobało mi się bardzo. Teraz mieszkam daleko od Londynu. Ogólnie
ujmując, podoba mi się tutaj. Pracuję z Anglikami i są OK. I potrafią
żartować i pomagają bezinteresownie! A sklepy, autobusy, biura –
wszędzie uprzejmie. Ludzie uśmiechają się do mnie i ja uśmiecham się do
nich, i nie cierpię, kiedy ktoś mówi „Anglicy uśmiechają się tylko z
uprzejmości”, bo uśmiech, to uśmiech. Chciałabym, żeby Polacy też się
tak do obcych uśmiechali, choćby to miała być „tylko” uprzejmość. Trudno
oczekiwać, że obcy ludzie będą od razu we wszystkich obcych zakochani
I nie przeszkadza mi, że kiedy pytają „How are you” albo „Are you
alright?” to wcale nie czekają na historię mego życia, albo nie chcą
znać szczegółów mego zdrowia
No, i mam wrażenie, że Wy też dostrzegacie to, co pozytywne i lubicie
tu być. Bo przecież nikt nas tu siłą nie ściągnął, ani podstępem, więc
jak się komuś nie podoba, niech wraca z Bogiem do domu I chyba dlatego lubię Was czytać. Nie narzekacie, a szukacie i znajdujecie to, co lepsze
Bardzo dziękujemy za tak ciepłe
słowa, niestety pisanie trochę kuleje. Mam teraz urwanie „parasola” w
pracy i Kasia jest bliska rozwiązania, ale obiecuję poprawę jak tylko
Julka będzie z nami!!! Tak piszemy o rzeczach dobrych bo uciekliśmy z
kraju gdzie narzekanie jest w dobrym tonie. Napisz proszę czy też
blogujesz i jak możesz to gdzie obecnie mieszkasz. Pozdrawiamy ciepło ze
słonecznego Newmarket’u