No tak, przyszedł wreszcie ten moment, kiedy
mieliśmy się zmierzyć z „lewą” strona! Nasza grupa dostała instruktora
chyba Dżar, a Leszek, cień, i bliźniaki chyba Radż. Jak się mylę to
Leszek który czyta te moje pisanie mnie poprawi. Oboje instruktorzy, to
Hindusi. Ten nasz to w turbanie nawet. Tego dnia nasza czwórka miała
jakąś godzinkę jazdy. Pierwszy usiadł „Młody”, nawet nieźle mu poszło.
Potem Zbyszek, Jacek i na końcu Ja. Oprócz „Młodego” naszą trójkę
poważnie „ściągało” do lewego krawężnika!!! Tak więc ci co nie
prowadzili, mieli stracha patrząc jak inny prowadzi. Dżar był spokojny,
próbował nas rozluźnić ucząc się polskich słówek, lewo, prawo, krawężnik
(to było trudne słowo) . Każdy z naszej czwórki przejeździł około 15
min. Czas się skończył i pora wracać do tego klubu, gdzie nas szkolili.
Na koniec wsiadł za kierownicę Zbyszek. I niestety wjeżdżając w bramę
stadionu „nie zmieścił się”, rozbił trzy szyby w tym naszym treningowym
autobusie, SZOK !!! A Dżar tylko spojrzał, uśmiechnął się i powiedział
do Zbyszka, żeby się nie przejmował, jutro będzie nowy autobus.
Myśleliśmy że żartuje!!! Na drugi dzień Zbyszek wsiadł pierwszy, był tak
zdenerwowany, wczorajszym dniem, że ledwo jechał!!! Rzeczywiście
żadnych konsekwencji nie było.
Po drugim dniu jazd w „domu” na Gulson Rd wymienialiśmy się spostrzeżeniami. Leszek i „Bliźniacy” mówili, że Mareczek jeździ fatalnie, że boją się o swoje życie. My, czyli Ja i Jacek mówiliśmy, że w naszej grupie Zbyszek rozbił trzy szyby i też jeździ bardzo źle, bo cały czas myśli że zaraz go wyrzucą! Jeszcze ze cztery dni szkolenia BHP i jazd, w sumie ja miałem około 2 godzin za kółkiem po lewej stronie. I instruktorzy zamieniają swoje grupy i robią coś w rodzaju egzaminu. Wieści o Mareczku rozeszły się już dookoła. Potem się okazuje, że Mareczek nie zostaje dopuszczony do dalszego szkolenia bo sobie nie radzi z autobusem. W między czasie robimy badania lekarskie i okazuje się, że jeden z „Bliźniaków” nie może jeździć bo ma słaby wzrok!!! Musi zrobić okulary to spory wydatek na sam początek. Byliśmy już 10 dni na Wyspie, mieli płacić tygodniówki a my jeszcze nie dostaliśmy ani pensa!!!
Michał
Po drugim dniu jazd w „domu” na Gulson Rd wymienialiśmy się spostrzeżeniami. Leszek i „Bliźniacy” mówili, że Mareczek jeździ fatalnie, że boją się o swoje życie. My, czyli Ja i Jacek mówiliśmy, że w naszej grupie Zbyszek rozbił trzy szyby i też jeździ bardzo źle, bo cały czas myśli że zaraz go wyrzucą! Jeszcze ze cztery dni szkolenia BHP i jazd, w sumie ja miałem około 2 godzin za kółkiem po lewej stronie. I instruktorzy zamieniają swoje grupy i robią coś w rodzaju egzaminu. Wieści o Mareczku rozeszły się już dookoła. Potem się okazuje, że Mareczek nie zostaje dopuszczony do dalszego szkolenia bo sobie nie radzi z autobusem. W między czasie robimy badania lekarskie i okazuje się, że jeden z „Bliźniaków” nie może jeździć bo ma słaby wzrok!!! Musi zrobić okulary to spory wydatek na sam początek. Byliśmy już 10 dni na Wyspie, mieli płacić tygodniówki a my jeszcze nie dostaliśmy ani pensa!!!
Michał
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz